KolazDla tych przyszłych, świeżo upieczonych i już zaprawionych w bojach mam, życzymy radosnego, cierpliwego, pełnego satysfakcji, zachwytu i bliskości macierzyństwa 🙂 Nie tylko dziś!

Ogarnia mnie złość, gdy tak stoję i stoję, a samochody jadą i jadą, i jadą. Nie to, żebym uogólniała, nie to, żebym mówiła, że wszyscy kierowcy są mało uprzejmi, mało empatyczni, mało uważni… ale stanowczo za często za długo stoję i czekam na przejście na drugą stronę ulicy. Gdybym była sama, to przeskoczyłabym między jednym samochodem, a drugim, ale jestem z wózkiem, w którym znajduje się moja mała córka. I nie ma tu znaczenia, czy jedzie młody, czy stary, kobieta, czy mężczyzna, nie ma reguły. Choć jestem zdziwiona tym, że kobiety, prawdopodobnie matki, widząc mamę z wózkiem nie przepuszczą jej na pasach. Pośpiech? Być może.

Żeby nie było tak gorzko, są także tacy kierowcy, którzy kulturalnie wskazując ręką, ustępują miejsca. Kiedy jeszcze kierowca uśmiechnie się, to w ogóle robi się człowiekowi miło.

Takie proste doświadczenie, jak codzienne przechodzenie przez jezdnię pokazuje mi, że życzliwość i uważność na drugiego człowieka jest bardzo ważna. Niestety jeszcze jest ich za mało na ulicach, w zachowaniach ludzi. A przecież bycie miłym nie wymaga nakładów finansowych, nie wymaga nawet zbyt dużo energii. A co najważniejsze, życzliwość rozprzestrzenia się dalej.

Odkąd zostałam mamą, ze szczególną uwagą przejeżdżam przez przejścia dla pieszych. No i zawsze odwdzięczam się uśmiechem, gdy uprzejmy kierowca przepuści nas na pasach.

Czy Wy macie podobne doświadczenia i przemyślenia?

Ciekawa jestem gdzie sięga Wasza wyobraźnia podczas opieki nad Waszymi pociechami?

Czy weekendy są dla Was tak samo ważne jak dla nas?

Polcia_Lipiec_14__0091Jeśli tak, to myślę, że jesteś w większości tych biednych, niczego nieświadomych kobiet, a przyszłych mam 😉 Jeśli nie, to albo posiadasz już jedno lub dwoje dzieci, albo posiada je Twoja siostra lub brat, albo sąsiadka i wiesz o czym mowa.

Nasze pierwsze wspólne miesiące wyobrażałam sobie tak: w szpitalu spędzamy zwyczajowe 3 dni, wychodzimy z niego radosne, pełne energii i motywacji do poznawania siebie i wspólnego życia. Gdy przyjeżdżamy do domu, dopiero wtedy zaczyna się nasza bajka. Moja mała, śliczna Polcia jest kochanym bobasem, który przez pierwsze dni większość czasu spędza na błogim śnie, albo jedząc i tuląc się do mojej piersi. Ja, świeżutka mama, spokojnie, bez pośpiechu, z uśmiechem na twarzy przywracam się do stanu sprzed błogosławieństwa i przyjmuję kolejnych gości, którzy pragną powitać małą istotkę. Jest lato, więc wraz z moim ślicznym bobasem wybieram się na spacer nad morze, do lasu i wokoło bloku. Pole tulę i tulę, przebieram pieluszki, ubieram w piękne, malutkie ubranka i zachwycam się jakiego to mam aniołeczka.

Miałaś podobnie? A tak, jak ja byłaś pełna zdziwienia, kiedy Twoje oczekiwania krok po kroku były weryfikowane przez rzeczywistość? Oj, jakże się myliłam!

Prawda, moja córeczka była i nadal jest ślicznym i kochanym bobasem, zawsze Ją tuliłam, całowałam i zachwycałam się… prawda…. I to tyle…

Wspominając dzisiaj pierwsze dni i tygodnie mojego macierzyństwa na pewno nie mogę powiedzieć, że było łatwo i pięknie jak w bajce. Rozpoczęcie wspólnego życia było jednym z trudniejszych zadań w moim życiu. Od samego początku: żółtaczka w szpitalu i tygodniowy pobyt, mój nastrój sięgający depresji i zmęczenie. Sen Polci? Owszem spała, i to prześlicznie… jak już zasnęła… Jak sprawić, aby dziecko usnęło? To był pytanie nr 1. Aby znaleźć na nie odpowiedź, wyczerpana, wieczorami czytałam i czytałam… i wyczytałam J Karmienie piersią? Oczywiście, bo jakże inaczej… Niestety musiałam najpierw udowodnić sobie i wszystkim dookoła, że jestem matką kochającą, gotową na poświęcenia: zapalenie piersi, antybiotyk, usg, odciąganie zastałego pokarmu ogromną strzykawką przez pana chirurga, który nie był chyba zbytnio zorientowany w tym temacie. W pierwszych dniach po porodzie raczej nie miałam ani siły, ani ochoty na wizyty, byłam zmęczona, blada i niepewna swoich zdolności macierzyńskich. A spacery? A i owszem, spacerowaliśmy, ale tu też bywało różnie. A nie daj Boże zatrzymać się i poczytać książkę na ławce. Nie ma tak dobrze. Zaraz przypominałam sobie, że nie jestem sama na spacerze. I tak to właśnie wglądało…

Czy to wszystko było warte szczęścia i zdrowia mojego dziecka? Było!

Czy jestem zła, smutna, myśląc o tym? Nie, chce mi się śmiać.

Czy przy kolejnym dziecku będzie inaczej? Nie wiem 😉

Kolejnym pomysłem na „wieczną pamiątkę”, poza własnoręcznie wykonanymi albumami, jest pudełko. Jest to kolejny wytwór scrapbookingu. Można je wykonać na każdą okazję i wykonać tak, jak dusza zapragnie 🙂

Pierwszą naszą sesją noworodkową była sesja wykonana naszej własnej, rodzonej córce 🙂 Wykonaliśmy ją niestety zbyt późno, dokładnie w 3 tygodniu Jej życia. Wcześniej było za wcześnie, szczególnie dla mnie. Trochę czasu zajęło mi pozbieranie i siebie po porodzie, i początków opieki nad Polą.

Będąc rodzicem, bacznie obserwujesz rozwój swojego dziecka. Pierwszy uśmiech, pierwsze chwycenie zabawki, pierwsze próby siadania, raczkowania, pierwsze kroki czy pierwsze ząbki. Kiedy Twoje maleństwo wykona coś po raz pierwszy, pękasz z dumy. Dzwonisz do męża, mamy, siostry i opowiadasz jakie to zdolne masz dziecko. Z drugiej strony, jeśli inne dziecko wykonuje już pewną czynność, a Twoje jeszcze nie, zastanawiasz się, czy oby wszystko jest w porządku. Albo jeszcze gorzej, kiedy inna mama śmiało chwali Ci się wyczynami swojego maleństwa, podczas, gdy Twoje jeszcze nie opanowało tej umiejętności, uśmiechasz się i gratulujesz, a w głębi duszy niepokoisz się, niecierpliwisz i pragniesz, aby Twoje dziecko też już potrafiło robić to, co dziecko koleżanki. Czytasz więc fora internetowe i poradniki, radzisz się pediatry. Na szczęście okazuje się, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie i najczęściej nie masz czym się martwić. Uff…. 😉

Pierwszy rok życia dziecka to rok pierwszych razów. Należy więc przygotować się na wachlarz emocji i rozważań. U nas obecnie jest pierwszy ząbek (już pokazuje się drugi :)) i pierwsze kroki Poli. To chyba najtrudniejsze pierwsze razy do tej pory. Pola jest dziewczynką bardzo żywą, staje wszędzie tam, gdzie widzi taką możliwość (np. przy piekarniku, otwierając go, przy otwartej zmywarce, wyciągając z niej brudne sztućce, czy przy wannie) i w wielu miejscach jeszcze upada. I żeby nie było zbyt pięknie, upada na różne części ciała, co oczywiście często kończy się płaczem. Innym powodem płaczu jest np. to, że zamknięte są drzwi do łazienki, a Ona akurat chciała się nimi pobawić, by później wejść do tej łazienki, stanąć przy wannie, stanąć przy muszli klozetowej, zobaczyć co słychać w kuwecie i wylać wodę z miski psa… Od dzisiaj Pola ogląda też bajeczki na stojąco, opierając się o miejsce, na którym wcześniej siedziała. Tak a propos, to niedawno był też pierwszy dzień w bucikach, takich prawdziwych, do chodzenia, profesjonalnych 🙂

Obecnie, przeżywanym drugim pierwszym razem jest także ząbek. Prawa dolna jedynka. Długo na nią czekaliśmy. Tak długo, że nawet zadawałam sobie pytanie: „chyba wszystkim dzieciom rosną zęby?” 😉 Pojawiła się kilka dni temu,  radość ogromna. Ząbek dał też o sobie znać. Najbardziej cierpi Pola, bo przecież przecinanie dziąsła, to nie jest nic przyjemnego. No ale co dla Polci trudne, to dla mnie także. Spokojna chwila w toalecie? Obiad? Porządek? Mogę zapomnieć! Stosy książeczek, piosenki, tańce, zabawy pilotem do TV, zabawkowym laptopem? Owszem!

Ale gdy zmęczona siadam wieczorem i myślę nad tym, co się dzisiaj działo, widzę Polcię z dolnym ząbkiem, doskonalącą naukę chodzenia na swoich krótkich nóżkach i już robi mi się lepiej 🙂

Pierwszy raz dla dziecka, to pierwszy raz dla nas wszystkich! 🙂

_DSC0877 _DSC0890 _DSC1007 _DSC0966_DSC1018

Jeśli chcesz się dowiedzieć kim jest doula i jak może być Ci pomocna, przeczytaj ten post.

Masz ochotę na coś ładnego i słodkiego, zobacz sesję zdjęciową malutkiej Julki.

Daj dziecku swobodę. Dziecko wie najlepiej, kiedy coś chce i potrafi wykonać. Bądź przy nim, wspieraj, towarzysz, pokazuj nowe możliwości, lecz sztucznie nie przyspieszaj.

„Czy jesteś w siódmym niebie?“, zapytała mnie moja koleżanka, która wraz z resztą swojej rodziny odwiedziła nas pewnego niedzielnego popołudnia. Pytanie: „czy jesteś w siódmym niebie?“ poprzedzone było krótką dyskusją na temat prawa do mówienia przez kobiety o trudach macierzyństwa. Pytanie: „czy jesteś w siódmym niebie?“ spowodowało we mnie w zdziwienie i wprawiło w osłupienie. Pytanie: „czy jesteś w siódmym niebie?“ wydało mi się pytaniem wymagającym odpowiedzi przeczącej, bo przecież nigdy nie jest tak dobrze, żeby być w siódmym niebie. Pytanie: „czy jesteś w siódmym niebie?“ było dla mnie sprawdzianem szczerości, bo przecież jak można być w siódmym niebie, odzywając się przez większość czasu jedynie do małej istoty, która i tak cię nie w pełni rozumie, jak można być w siódmym niebie, zmieniając pieluchy i wdychając zapach, a wręcz smród kupy, jak można być w siódmym niebie, nie mając czasu na swobodne skorzystanie z toalety i na odpoczynek… Można! Choć w tamtym momencie nie byłam tego taka pewna. Dzisiaj jestem. Można być w siódmym niebie, będąc zmęczoną, nosząc niezbyt seksowny biustonosz do karmienia, bawiąc się codziennie w tym samym bałaganie. Czasami nie jest łatwo. Czasami jest ciężko, ba…. bardzo ciężko, ale miłość do dziecka, dotyk jego małej główki, tulenie się go do ciebie, pierwsze „mamama”, pokonywanie kolejnych kroków rozwoju, jego śmiech, śliczny sen…. To wszystko odczarowuje zły nastrój, zmęczenie, czasami bezsilność i zaczarowuje w siódme niebo, w którym są dwie najważniejsze i najbliższe sobie osoby na świecie: mama i dziecko. Dla takich chwil warto żyć i być mamą!

  _DSC9654 _DSC0135 _DSC0143 Polcia_Lipiec_14__0285 2015-04-26 12.19.13 _DSF9694

Jeśli chcesz wychować swoje dziecko w duchu miłości i bliskości, przeczytaj o rodzicielstwie bliskości.

Zastanawiałaś się kiedyś czym jest miłość? Zobacz, może będzie Ci to znajome.

Jeśli przygotowujesz się do porodu, zajrzyj tutaj.

 

Wiele razy zastawiałam się jak wygląda poród, także biorąc pod uwagę jego okoliczności przed i po. Opisałam tu narodziny Poli. Tak to wyglądało w moim przypadku. Myślę, że mimo tego, iż różnimy się od siebie, pewne standardy się powtarzają. W końcu każdy poród ma taki sam cel.

Jestem właśnie w trakcie przygotowań do wykonania pamiątkowego pudełeczka z okazji chrztu dla Polci i albumów dla dziadków i rodziców chrzestnych. Zostało mi co prawda 1,5 miesiąca, ale i tak obawiam się, że zrobię je na ostatnią chwilę. Bo u nas tak jest, że swoje pasje możesz rozwijać od godz. 21, kiedy Polcia śpi, a dom jest w miarę uprzątnięty i przygotowany na jutrzejszy bałagan 😉 Tak to właśnie u nas jest…