Czy Ty także oczekiwałaś spokojnego, harmonijnego, wypełnionego radością wczesnego macierzyństwa?
Jeśli tak, to myślę, że jesteś w większości tych biednych, niczego nieświadomych kobiet, a przyszłych mam 😉 Jeśli nie, to albo posiadasz już jedno lub dwoje dzieci, albo posiada je Twoja siostra lub brat, albo sąsiadka i wiesz o czym mowa.
Nasze pierwsze wspólne miesiące wyobrażałam sobie tak: w szpitalu spędzamy zwyczajowe 3 dni, wychodzimy z niego radosne, pełne energii i motywacji do poznawania siebie i wspólnego życia. Gdy przyjeżdżamy do domu, dopiero wtedy zaczyna się nasza bajka. Moja mała, śliczna Polcia jest kochanym bobasem, który przez pierwsze dni większość czasu spędza na błogim śnie, albo jedząc i tuląc się do mojej piersi. Ja, świeżutka mama, spokojnie, bez pośpiechu, z uśmiechem na twarzy przywracam się do stanu sprzed błogosławieństwa i przyjmuję kolejnych gości, którzy pragną powitać małą istotkę. Jest lato, więc wraz z moim ślicznym bobasem wybieram się na spacer nad morze, do lasu i wokoło bloku. Pole tulę i tulę, przebieram pieluszki, ubieram w piękne, malutkie ubranka i zachwycam się jakiego to mam aniołeczka.
Miałaś podobnie? A tak, jak ja byłaś pełna zdziwienia, kiedy Twoje oczekiwania krok po kroku były weryfikowane przez rzeczywistość? Oj, jakże się myliłam!
Prawda, moja córeczka była i nadal jest ślicznym i kochanym bobasem, zawsze Ją tuliłam, całowałam i zachwycałam się… prawda…. I to tyle…
Wspominając dzisiaj pierwsze dni i tygodnie mojego macierzyństwa na pewno nie mogę powiedzieć, że było łatwo i pięknie jak w bajce. Rozpoczęcie wspólnego życia było jednym z trudniejszych zadań w moim życiu. Od samego początku: żółtaczka w szpitalu i tygodniowy pobyt, mój nastrój sięgający depresji i zmęczenie. Sen Polci? Owszem spała, i to prześlicznie… jak już zasnęła… Jak sprawić, aby dziecko usnęło? To był pytanie nr 1. Aby znaleźć na nie odpowiedź, wyczerpana, wieczorami czytałam i czytałam… i wyczytałam J Karmienie piersią? Oczywiście, bo jakże inaczej… Niestety musiałam najpierw udowodnić sobie i wszystkim dookoła, że jestem matką kochającą, gotową na poświęcenia: zapalenie piersi, antybiotyk, usg, odciąganie zastałego pokarmu ogromną strzykawką przez pana chirurga, który nie był chyba zbytnio zorientowany w tym temacie. W pierwszych dniach po porodzie raczej nie miałam ani siły, ani ochoty na wizyty, byłam zmęczona, blada i niepewna swoich zdolności macierzyńskich. A spacery? A i owszem, spacerowaliśmy, ale tu też bywało różnie. A nie daj Boże zatrzymać się i poczytać książkę na ławce. Nie ma tak dobrze. Zaraz przypominałam sobie, że nie jestem sama na spacerze. I tak to właśnie wglądało…
Czy to wszystko było warte szczęścia i zdrowia mojego dziecka? Było!
Czy jestem zła, smutna, myśląc o tym? Nie, chce mi się śmiać.
Czy przy kolejnym dziecku będzie inaczej? Nie wiem 😉
To są moje przemyślenia. Ciekawa jestem Twojej opinii na ten temat.
Nigdy nie wiemy co nam przyniesie dzień, jaka rzeczywistość u nas zawita, co przyniesie przyszłość. Ale… chwile z dzieckiem są na wagę złota, cenne chwile i takie niezapomniane
Już dzisiaj musimy starać się o dobrą przyszłość naszych dzieci 🙂
Ponoć wiedząc już to wszystko, niewielu świadomie decyduje się na to drugie 😉
No ale ponoć z drugim jest łatwiej. Nie mówiąc już o trzecim 😉
Moze i jest łatwiej bo wiesz juz jak obsługiwać jmtakiego malucha ale… Każde dziecko jest inne i najczesciej na tym drugim czy kolejnym nie sprawdzają sie metody rewelacyjne za pierwszym razem. Poza tym to co najważniejsze. Masz jeszcze jedno lub dwoje dzieci starszych które ciebie potrzebują stad jeszcze większe zmęczenie jeszcze mniej czasu większy harmider i poczucie ze zawsze któres jest zaniedbywane. To taka refleksja matki dwójki maluchów?
A przy piątym wszystko samo się robi, ale i tak od pierwszego trzeba zacząć 😉 A więc czy miało się mniej czy bardziej dramatyczne chwile, sielanka to to nie jest.