Co z tą miłością?

Niedawno przeczytałam wywiad z Bogdanem Wojciszke, profesorem, psychologiem i autorem książki „Psychologia miłości”. Porusza On kwestię dotyczącą dzisiejszych związków, wyobrażeń na ich temat i ich trwałości. Trudno mi się z autorem nie zgodzić co do tego, że dzisiejszy świat kultywuje miłość romantyczną, jako jedyną i najlepszą, odsuwając wartość innych przemian, czy odmian miłości.

cappuccinoUważam, że jasne zdefiniowanie pojęcia „miłość” jest bardzo trudne, a być może nawet niemożliwe. Niemniej jednak takie definicje istnieją. Ja dosyć ostrożnie podchodzę do takiej perspektywy widzenia miłości i związków. Ważną rolę, moim zdaniem, odgrywają czynniki osobowościowe każdego z partnerów, a w tym ich historia życia. Uważam jednak, że warto przyjrzeć się związkom właśnie z perspektywy przemian miłości w trakcie ich trwania. W gruncie rzeczy chodzi o to, aby zastanowić się nad zjawiskiem, które można obecnie zaobserwować, czyli nad kruchością dzisiejszych związków.

Miłość opisana w „Psychologii miłości” składa się z trzech składników: namiętności, intymności i zaangażowania. Namiętność to ta część miłości, która zazwyczaj pojawia się jako pierwsza, towarzyszą jej silne emocje i stany, jak: pożądanie, zachwyt, tęsknota, zazdrość, czy ból. Następnie pojawia się intymność, która charakteryzuje się dbaniem o dobro partnera, o wzajemny szacunek, o bliskość. Partnera uważa się za ważny „element” życia i za powiernika własnych myśli i uczuć. Jako ostanie pojawia się zaangażowanie. Jest to najbardziej racjonalny składnik miłości, gdzie myśli i decyzje są kierowane na utrzymanie związku mimo trudności i przeszkód.

Opierając się o powyższe definicje, można sformułować także fazy związku: od zakochania (najczęściej), miłości romantycznej, po związek kompletny, przyjacielski, pusty, aż po jego rozpad. Jest to pewien schemat, który rzeczywiście może zadziać się, gdy my, jako główni zainteresowani na to pozwolimy.

Miłość romantyczna towarzyszy związkowi na początku, kiedy namiętność jest na szczycie. Partnerzy chcą wtedy spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, a to z kolei powoduje, że zaczynają budować intymność. Wraz z początkiem kolejnej fazy (miłość kompletna), namiętność zaczyna tracić swą moc, na rzecz coraz silniejszej intymności i zaangażowania. Związkowi towarzyszą wtedy wszystkie trzy składniki, ale w różnym natężeniu. Jasnym jest więc, że faza miłości kompletnej jest najpełniejsza, a tym samym może być najbardziej satysfakcjonująca. Mimo tego, wydaje się, że większą wartość przypisuje się fazie związku, jaką jest miłość romantyczna (kiedy namiętność jest najintensywniejsza). I nie jest to charakterystyczne tylko dla naszych czasów, czy naszego środowiska. Od dawien dawna artyści piszą, śpiewają i malują sceny uniesień, bólu związanego z odrzuceniem, sceny pożądania, czy tęsknoty. Wydaje się, że istnieje powszechne przekonanie, iż udany związek powinien po prostu być, a namiętność w swojej szczytowej formie powinna towarzyszyć im zawsze i bezwarunkowo. Takie stanowisko powoduje, że partnerzy często stają się bierni, namiętność wygasa, a oni sami są rozczarowani, bo przecież nie tak wyobrażali sobie miłość. Tutaj pojawia się także element braku doceniania tego, co jest poza namiętnością, czyli biskiej, intymnej relacji, na którą z resztą także należy pracować.

Ważną okolicznością towarzyszącą rozpadowi dzisiejszych związków jest także zmiana pozycji kobiety. Obecnie żyjemy w czasach, kiedy to stereotypowy mężczyzna i stereotypowa kobieta mierzą się ze zmianami dotyczącymi ich ról, zachowań, oczekiwań, obowiązków itd. Jest to trudne zarówno dla samych kobiet, mężczyzn, jak i dla związków, które budują, ponieważ one także przestają być stereotypowe, czyli nowe i nieznane.

To, co nam obecnie towarzyszy, to wzrastający konsumpcjonizm, hedonizm i coraz wyższe wymagania. Wiele miejsca i uwagi poświęca się przyjemności (w rozsądnych granicach osobiście nie uważam tego za złe), często zapominając o etyce obowiązku. Nie jest także odkrywczym, że budowanie związku wiąże się także z cierpieniem i frustracją, czego, wydaje się, ludzie starają się unikać. Jednocześnie oczywistym jest, że związek nie może być związany z ciągłym bólem.

Zatem co możemy zrobić, aby być w satysfakcjonującym związku przez wiele lat, albo być może do końca życia? Na pewno nie ma to pytanie cudownej odpowiedzi ani gotowej recepty, ale warto z kilku rzeczy zdawać sobie sprawę. Nuda zabija związki. Należy więc starać się o to, by w relacjach pojawiał się element zaskoczenia, czegoś nowego, czegoś fascynującego. Nie należy przy tym odbierać wartości wypracowanych, sprawdzonych schematów, ponieważ to one porządkują życie i zapewniają poczucie bezpieczeństwa.

Ludzie w długoletnich związkach mają tendencję do wyraźniejszego widzenia minusów niż plusów. Przykładają większą wagę do zachowań partnera, ich zdaniem, negatywnych niż do zachowań pozytywnych. Warto to sobie uświadomić i być może postarać się o więcej tych „dobrych:, żeby zbilansowały te „złe”.

Bardzo ważne jest wsparcie partnera oraz dawanie. Gdy dajemy, to uszczęśliwiamy partnera, a szczęśliwy partner to szczęśliwy ty.

No i współpraca. Warto nauczyć się konstruktywnego rozwiązywania konfliktów i zadbać o to, aby rozwiązania uzyskiwać na drodze współpracy. Współpraca nie jest tym samym co kompromis. Współpraca, w przeciwieństwie do kompromisu, pozwala na zaspokojenie potrzeb obu stron. Kiedy, na przykład to, czy żona wyjdzie wieczorem na kawę z koleżankami, czy jej mąż pogra w piłkę w kolegami, jest zależne od tego, kto będzie sprawował opiekę nad dzieckiem, warto rozważyć pomoc mamy, przyjaciela domu lub niani w tej kwestii.

Obraz miłości romantycznej oraz wiele elementów charakteryzujących obecny świat nie sprzyja trwałości związków. Warto więc zadbać o swoją relację, pochylić się nad nią, włożyć wysiłek w to, a by zarówno namiętność, jaki intymność były w niej zawsze obecne, choć być może w różnym stopniu. Troska o związek, to troska o siebie, o swój dobrostan i komfort, teraźniejszość i przyszłość.

 

Na podstawie:

1. Wojciszke „Psychologia miłości”, GWP, Gdańsk 2003

2. „Po co tam miłość – rozmowa z Bogdanem Wojciszke o tym jak kochać nieromantycznie”

 

1 komentuj

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *