W tym poście chcę pokazać Wam, czym jest zaburzenie więzi, jak brak nawiązania więzi z opiekunem, tu będę się posługiwała osobą mamy, wpływa na życie dziecka, jakie powoduje zachowania oraz jaki ma wpływ na życie dorosłe człowieka.
Wpisy
Jedynymi słowami, które mogą wyrazić to, co czuję są: CHOLERA JASNA! Po raz kolejny Bogu ducha winne malutkie dzieciątko zostaje tak dotkliwie pobite, że wymaga interwencji neurologicznej… Boże! Jak to jest możliwe? Jak można być aż tak pozbawionym wrażliwości, empatii, sumienia i skrzywdzić małe dziecko, które jedyne co potrafi, to jeść, robić kupę i płakać… Płakać nie po to, aby zrobić na złość, nie po to, aby zdenerwować, lecz po to, aby przestać się bać, aby zjeść, aby mieć suchą i czystą pieluchę. Przecież każda taka zbrodnia pozostawia trwały ślad na jego życiu. Zamiast ciepła i czułości, dziecko od pierwszych swoich dni dostaje chłód i agresję.
O tak strasznych zdarzeniach słyszy się dosyć często. Jednak od kiedy jest z nami mała Polcia, każda z tych zbrodni wydaje mi się zbrodnią na miarę zabójstwa z zimną krwią. Kiedy słyszę o takiej tragedii, zaraz nasuwa mi się obraz tego malutkiego, bezbronnego dzieciątka, które jest skazane na łaskę opiekuna kata, które samo leży po ciężkiej operacji w szpitalnym łóżeczku z podłączonymi różnymi maszynami… Jako matkę uderza to mnie bardzo mocno… Człowiekiem, który na rywala do walki wybiera małą, bezbronną istotę… Być może taki człowiek był podobnie krzywdzony w dzieciństwie, być może nie została mu dana ani kropla miłości, być może nie wie, jak kochać i być dobrym ojcem, czy dobrą matką… Być może… Jednak każdy z nas ponosi odpowiedzialność za to jak żyje, każdy z nas ma wolną wolę i podejmuje własne decyzje każdego dnia!
Według mnie, podobnym zachowaniem jest spożywanie alkoholu, zażywanie narkotyków, palenie papierosów itp. w trakcie ciąży. Syndrom Alkoholowego Zespołu Płodowego FAS jest skazaniem dziecka na życie poza „normalnością”, skazaniem na cierpienie i poczuciem bycia innym od pozostałych.
Zawsze po takiej tragedii zostaje stawiane pytanie: co można było zrobić, aby uniknąć tego zdarzenia? Sprecyzujmy pytanie: co ja mogę zrobić, aby takich tragedii było jak najmniej? Najważniejsze jest to, abyśmy pamiętali, że świat to nie są tylko nasze cztery ściany. Nie bądźmy ignorantami! Dzieci są najsłabszym ogniwem w każdym systemie i czasami bez pomocy odpowiedzialnych osób dorosłych po prostu nie przeżyją. Warto być otwartym na pomoc Ośrodków Pomocy Społecznej. Często dzieje się tak, że rodziny mają przydzielonych pracowników socjalnych, koordynatorów lub kuratorów. Nie bójmy się ich informować o swoich obawach i obserwacjach. Policja. Wydaje mi się, że każda sytuacja, która może chociażby świadczyć o przemocy wobec dzieci, zresztą nie tylko wobec dzieci, wymaga interwencji. Zdaję sobie sprawę z tego, że o służbach pomocy społecznej i o policji nasze społeczeństwo ma różne opinie, ale musimy być świadomi, że być może nawet życie małego dziecka jest także od nas zależne. Warto też rozpowszechniać informacje na temat okien życia i brać udział w różnych akcjach społecznych, ponieważ właśnie one często sięgają dzieci, które zostały skrzywdzone. Na co dzień bądźmy uśmiechnięci i życzliwi wobec siebie, a szczególnie wobec tych najmniejszych!
Jak już minie mi złość na to wszystko, napiszę post o sprawcach przemocy. Być może będzie mi, a być może nie tylko mi, łatwiej zobaczyć w nich człowieczeństwo.
Po kliku ładnych, prawdziwie wiosennych dniach, miniony weekend mógł nie nastrajać pozytywnie…, ale my nie pozwoliliśmy, aby deszcz, chłód, zachmurzenie, czy zmęczenie wzięły górę;) W końcu jest weekend! Czas dla Nas! Udało nam się przechytrzyć pogodę i skorzystaliśmy z chwili. Pojechaliśmy na spacer do Sopotu, dawno tam nie byliśmy. Kiedyś tam mieszkaliśmy, więc wracamy tam zawsze z ogromną chęcią. Nie byliśmy zbyt oryginalni w kierunku spacerowania: molo (Polcia była tam po raz pierwszy), Monciak, deptak. Spacerowicze byli dobrze przygotowani na kaprysy pogodowe: czapki, szaliki, kurtki zimowe… Mimo naszej motywacji i zapału, po jakimś czasie zrobiło nam się wszystkim zimno, poszliśmy więc na ciepłą herbatkę i dobry obiad. Polcia jadła razem z nami. Nie myślcie sobie, że było to wszystko takie proste! Najpierw jadł trochę Łukasz, potem ja, potem znów Łukasz, a ja pilnowałam Poli, aby nie wypadła z krzesełka, bo była żywo zainteresowana dziewczynką, która stała przy nas stanowczo za długo i nie pozwalała mi jeść, potem przejął Polcię Łukasz itd., aż do zjedzenia całego obiadu J A nasza córka, jak to nasza córka, zasnęła dopiero przed drzwiami samochodu, gdy mieliśmy jechać już do domu, bo przecież prawie półtoragodzinny spacer był za krótki na spanie 😉
A w niedzielę wybraliśmy się całą rodziną na chałupki do koleżanki Polci, Zuzi. Chałupki są dobrym rozwiązaniem, gdy za oknem chmury, deszcz i zimno, a nasze maleństwo w oczekiwaniu na nowe pomysły zabaw, albo z nudy, wyraża swoje niezadowolenie. Poza tym, albo przede wszystkim, miło jest napić się kawki i porozmawiać z kimś w swoim wieku (poza mężem) 😉
Tatusiowe zajęli się naprawą samochodu, a my, mamy, miło spędziłyśmy czas z dziećmi, popijając nieodłączną tego dnia kawkę J Zuzia jest o 1 dzień młodszą koleżanką Polci. Przy okazji każdego naszego spotkania dziwimy się wzajemnie, jaką to dużą dziewczynką jest Zuzia, a jaką kruszynką Polcia. Dziewczyny bawiły się razem, a jednak osobno… Wyraźnie interesowały Je te same zabawki, ale miały inne pomysły na ich spożytkowanie J To, co jednak poruszyło nas, to magiczne miejsce w domu Zuzi. Początkowo Zuzia, później Pola zamarła w ciszy przy magicznym oknie… najwidoczniej magiczne okno, deszcz za oknem i zachmurzone niebo skłaniały do refleksji…
Będąc zwolenniczką rodzicielstwa bliskości, chcę przedstawić Wam jego podstawy. Być może spojrzycie na relację z Waszym dzieckiem z innej perspektywy i jeszcze bardziej, jeszcze częściej i jeszcze mocniej będziecie okazywać mu bliskość i miłość.
Rodzicielstwo bliskości jest tematem bardzo obszernym. Dotyczy rożnych sfer funkcjonowania dziecka i rodziny. Uważam, że jego wartość jest tak ogromna, że nie można o niej nie mówić i nie uczyć się. Nie wiem, czy słowo uczyć jest tu odpowiednie, bo przecież rodzicielstwo bliskości to intuicja, podążanie za swoimi potrzebami i potrzebami dziecka… Ale myślę, że opieka nad dzieckiem, szczególnie tym małym, to właśnie ciągłe uczenie się siebie nawzajem.
Tematem przewodnim dzisiejszego spaceru był: co po urlopie macierzyńskim? Z moich obserwacji wynika, że niewiele młodych mam decyduje się na powrót do pracy. Te, które mają w miarę spokojne dzieci planują zaraz drugą ciążę, a te, które mają mniej spokojne mówią, że o kolejnych dzieciach na razie nie chcą słyszeć, ale chcą wykorzystać urlop wychowawczy. I pozostaje ta garstka, która wraca do pracy,