Wpisy

Pierwszą naszą sesją noworodkową była sesja wykonana naszej własnej, rodzonej córce 🙂 Wykonaliśmy ją niestety zbyt późno, dokładnie w 3 tygodniu Jej życia. Wcześniej było za wcześnie, szczególnie dla mnie. Trochę czasu zajęło mi pozbieranie i siebie po porodzie, i początków opieki nad Polą.

Będąc rodzicem, bacznie obserwujesz rozwój swojego dziecka. Pierwszy uśmiech, pierwsze chwycenie zabawki, pierwsze próby siadania, raczkowania, pierwsze kroki czy pierwsze ząbki. Kiedy Twoje maleństwo wykona coś po raz pierwszy, pękasz z dumy. Dzwonisz do męża, mamy, siostry i opowiadasz jakie to zdolne masz dziecko. Z drugiej strony, jeśli inne dziecko wykonuje już pewną czynność, a Twoje jeszcze nie, zastanawiasz się, czy oby wszystko jest w porządku. Albo jeszcze gorzej, kiedy inna mama śmiało chwali Ci się wyczynami swojego maleństwa, podczas, gdy Twoje jeszcze nie opanowało tej umiejętności, uśmiechasz się i gratulujesz, a w głębi duszy niepokoisz się, niecierpliwisz i pragniesz, aby Twoje dziecko też już potrafiło robić to, co dziecko koleżanki. Czytasz więc fora internetowe i poradniki, radzisz się pediatry. Na szczęście okazuje się, że każde dziecko rozwija się w swoim tempie i najczęściej nie masz czym się martwić. Uff…. 😉

Pierwszy rok życia dziecka to rok pierwszych razów. Należy więc przygotować się na wachlarz emocji i rozważań. U nas obecnie jest pierwszy ząbek (już pokazuje się drugi :)) i pierwsze kroki Poli. To chyba najtrudniejsze pierwsze razy do tej pory. Pola jest dziewczynką bardzo żywą, staje wszędzie tam, gdzie widzi taką możliwość (np. przy piekarniku, otwierając go, przy otwartej zmywarce, wyciągając z niej brudne sztućce, czy przy wannie) i w wielu miejscach jeszcze upada. I żeby nie było zbyt pięknie, upada na różne części ciała, co oczywiście często kończy się płaczem. Innym powodem płaczu jest np. to, że zamknięte są drzwi do łazienki, a Ona akurat chciała się nimi pobawić, by później wejść do tej łazienki, stanąć przy wannie, stanąć przy muszli klozetowej, zobaczyć co słychać w kuwecie i wylać wodę z miski psa… Od dzisiaj Pola ogląda też bajeczki na stojąco, opierając się o miejsce, na którym wcześniej siedziała. Tak a propos, to niedawno był też pierwszy dzień w bucikach, takich prawdziwych, do chodzenia, profesjonalnych 🙂

Obecnie, przeżywanym drugim pierwszym razem jest także ząbek. Prawa dolna jedynka. Długo na nią czekaliśmy. Tak długo, że nawet zadawałam sobie pytanie: „chyba wszystkim dzieciom rosną zęby?” 😉 Pojawiła się kilka dni temu,  radość ogromna. Ząbek dał też o sobie znać. Najbardziej cierpi Pola, bo przecież przecinanie dziąsła, to nie jest nic przyjemnego. No ale co dla Polci trudne, to dla mnie także. Spokojna chwila w toalecie? Obiad? Porządek? Mogę zapomnieć! Stosy książeczek, piosenki, tańce, zabawy pilotem do TV, zabawkowym laptopem? Owszem!

Ale gdy zmęczona siadam wieczorem i myślę nad tym, co się dzisiaj działo, widzę Polcię z dolnym ząbkiem, doskonalącą naukę chodzenia na swoich krótkich nóżkach i już robi mi się lepiej 🙂

Pierwszy raz dla dziecka, to pierwszy raz dla nas wszystkich! 🙂

_DSC0877 _DSC0890 _DSC1007 _DSC0966_DSC1018

Jeśli chcesz się dowiedzieć kim jest doula i jak może być Ci pomocna, przeczytaj ten post.

Masz ochotę na coś ładnego i słodkiego, zobacz sesję zdjęciową malutkiej Julki.

Daj dziecku swobodę. Dziecko wie najlepiej, kiedy coś chce i potrafi wykonać. Bądź przy nim, wspieraj, towarzysz, pokazuj nowe możliwości, lecz sztucznie nie przyspieszaj.

„Czy jesteś w siódmym niebie?“, zapytała mnie moja koleżanka, która wraz z resztą swojej rodziny odwiedziła nas pewnego niedzielnego popołudnia. Pytanie: „czy jesteś w siódmym niebie?“ poprzedzone było krótką dyskusją na temat prawa do mówienia przez kobiety o trudach macierzyństwa. Pytanie: „czy jesteś w siódmym niebie?“ spowodowało we mnie w zdziwienie i wprawiło w osłupienie. Pytanie: „czy jesteś w siódmym niebie?“ wydało mi się pytaniem wymagającym odpowiedzi przeczącej, bo przecież nigdy nie jest tak dobrze, żeby być w siódmym niebie. Pytanie: „czy jesteś w siódmym niebie?“ było dla mnie sprawdzianem szczerości, bo przecież jak można być w siódmym niebie, odzywając się przez większość czasu jedynie do małej istoty, która i tak cię nie w pełni rozumie, jak można być w siódmym niebie, zmieniając pieluchy i wdychając zapach, a wręcz smród kupy, jak można być w siódmym niebie, nie mając czasu na swobodne skorzystanie z toalety i na odpoczynek… Można! Choć w tamtym momencie nie byłam tego taka pewna. Dzisiaj jestem. Można być w siódmym niebie, będąc zmęczoną, nosząc niezbyt seksowny biustonosz do karmienia, bawiąc się codziennie w tym samym bałaganie. Czasami nie jest łatwo. Czasami jest ciężko, ba…. bardzo ciężko, ale miłość do dziecka, dotyk jego małej główki, tulenie się go do ciebie, pierwsze „mamama”, pokonywanie kolejnych kroków rozwoju, jego śmiech, śliczny sen…. To wszystko odczarowuje zły nastrój, zmęczenie, czasami bezsilność i zaczarowuje w siódme niebo, w którym są dwie najważniejsze i najbliższe sobie osoby na świecie: mama i dziecko. Dla takich chwil warto żyć i być mamą!

  _DSC9654 _DSC0135 _DSC0143 Polcia_Lipiec_14__0285 2015-04-26 12.19.13 _DSF9694

Jeśli chcesz wychować swoje dziecko w duchu miłości i bliskości, przeczytaj o rodzicielstwie bliskości.

Zastanawiałaś się kiedyś czym jest miłość? Zobacz, może będzie Ci to znajome.

Jeśli przygotowujesz się do porodu, zajrzyj tutaj.

 

Wiele razy zastawiałam się jak wygląda poród, także biorąc pod uwagę jego okoliczności przed i po. Opisałam tu narodziny Poli. Tak to wyglądało w moim przypadku. Myślę, że mimo tego, iż różnimy się od siebie, pewne standardy się powtarzają. W końcu każdy poród ma taki sam cel.

Będąc mamą malutkiej Polci (mniej więcej do ukończenia przez Nią 3 miesiąca życia), borykałam się ze zmęczeniem, niepokojem i mnóstwem pytań. Jedną z rzeczy, która była dla mnie trudna, było zasypianie mojej córki. Noce były zawsze piękne, ale dni… Bywało różnie. Przeczytałam chyba setki artykułów, fragmentów książek i for internetowych, aby pomóc Poli w zasypianiu, no i nam rodzicom. W końcu natrafiłam na książkę pt. „Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy” dr H. Karpa. Co prawda nie dotyczy ona bezpośrednio sposobu usypiania niemowląt, lecz uspokajania i wyciszania dzieci, zwracając szczególną uwagę na płacz towarzyszący kolkom. Jednak podstawy teoretyczne i część technik okazały się mi bardzo pomocne.

W ramach urozmaicenia czasu nie tylko Polci, ale także sobie samej, przyjechałyśmy na kilka dni do mojego rodzinnego miasta. Babcia była chyba najszczęśliwszą babcią na świecie 🙂 Polcia też była bardzo zadowolona, głupotek z ciocią nie było końca ;), a ja mogłam ożywić starą, dobrą przyjaźń. Pewnie jak w większej części naszego kraju, kwiecień plecień poprzeplatał trochę różnych zjawisk pogodowych, ale w związku z tym, że dzień bez spaceru jest dniem straconym, spacerowałyśmy wielu w miejscach, w których bywałam w dzieciństwie. Pewnego dnia wybraliśmy się wraz z tatą Polci, a moim mężem ;), do parku nieopodal domu mojej mamy. Polcia, jak to Polcia, mimo zmęczenia, rytmicznego maszerowania i bycia w nosidle nie zasnęła… I bardzo dobrze, bo mieliśmy kolejną okazję zobaczyć, jak rośnie i wspaniale rozwija się nam nasza córka. Byliśmy wniebowzięci, patrząc jak Polcia zadziwia się, cieszy i piszczy na widok innych dzieci 🙂 Nigdy jeszcze nie huśtała się sama na huśtawce, ani nie zjeżdżała na zjeżdżali, ani nie kręciła się na karuzeli. To był i Jej, i nasz, pierwszy raz. Bo z Polcią tak jest, że na co dzień nie zauważam jak szybko zmienia się ze słodkiego bobasa w małą dziewczynkę. Chwile takie towarzyszyły mi także wtedy, kiedy np. uśmiechnęła się pierwszy raz, kiedy pierwszy raz usiadła albo, kiedy zaczęła raczkować. Momenty na placu zabaw były także momentami, kiedy zobaczyłam jak szybko mija czas… i jak ważne jest docenianie każdego z nich!

2015-04-12 17.42.33 2015-04-12 17.43.12-2 2015-04-12 17.43.13-2-Edit2015-04-12 17.44.38-1-Edit2015-04-12 17.50.10-1-EditIMG_0968

2015-04-12 17.48.18-3-Edit

W tym poście chcę pokazać Wam, czym jest zaburzenie więzi, jak brak nawiązania więzi z opiekunem, tu będę się posługiwała osobą mamy, wpływa na życie dziecka, jakie powoduje zachowania oraz jaki ma wpływ na życie dorosłe człowieka.

Jedynymi słowami, które mogą wyrazić to, co czuję są: CHOLERA JASNA! Po raz kolejny Bogu ducha winne malutkie dzieciątko zostaje tak dotkliwie pobite, że wymaga interwencji neurologicznej… Boże! Jak to jest możliwe? Jak można być aż tak pozbawionym wrażliwości, empatii, sumienia i skrzywdzić małe dziecko, które jedyne co potrafi, to jeść, robić kupę i płakać… Płakać nie po to, aby zrobić na złość, nie po to, aby zdenerwować, lecz po to, aby przestać się bać, aby zjeść, aby mieć suchą i czystą pieluchę. Przecież każda taka zbrodnia pozostawia trwały ślad na jego życiu. Zamiast ciepła i czułości, dziecko od pierwszych swoich dni dostaje chłód i agresję.

O tak strasznych zdarzeniach słyszy się dosyć często. Jednak od kiedy jest z nami mała Polcia, każda z tych zbrodni wydaje mi się zbrodnią na miarę zabójstwa z zimną krwią. Kiedy słyszę o takiej tragedii, zaraz nasuwa mi się obraz tego malutkiego, bezbronnego dzieciątka, które jest skazane na łaskę opiekuna kata, które samo leży po ciężkiej operacji w szpitalnym łóżeczku z podłączonymi różnymi maszynami… Jako matkę uderza to mnie bardzo mocno… Człowiekiem, który na rywala do walki wybiera małą, bezbronną istotę… Być może taki człowiek był podobnie krzywdzony w dzieciństwie, być może nie została mu dana ani kropla miłości, być może nie wie, jak kochać i być dobrym ojcem, czy dobrą matką… Być może… Jednak każdy z nas ponosi odpowiedzialność za to jak żyje, każdy z nas ma wolną wolę i podejmuje własne decyzje każdego dnia!

Według mnie, podobnym zachowaniem jest spożywanie alkoholu, zażywanie narkotyków, palenie papierosów itp. w trakcie ciąży. Syndrom Alkoholowego Zespołu Płodowego FAS jest skazaniem dziecka na życie poza „normalnością”, skazaniem na cierpienie i poczuciem bycia innym od pozostałych.

Zawsze po takiej tragedii zostaje stawiane pytanie: co można było zrobić, aby uniknąć tego zdarzenia? Sprecyzujmy pytanie: co ja mogę zrobić, aby takich tragedii było jak najmniej? Najważniejsze jest to, abyśmy pamiętali, że świat to nie są tylko nasze cztery ściany. Nie bądźmy ignorantami! Dzieci są najsłabszym ogniwem w każdym systemie i czasami bez pomocy odpowiedzialnych osób dorosłych po prostu nie przeżyją. Warto być otwartym na pomoc Ośrodków Pomocy Społecznej. Często dzieje się tak, że rodziny mają przydzielonych pracowników socjalnych, koordynatorów lub kuratorów. Nie bójmy się ich informować o swoich obawach i obserwacjach. Policja. Wydaje mi się, że każda sytuacja, która może chociażby świadczyć o przemocy wobec dzieci, zresztą nie tylko wobec dzieci, wymaga interwencji. Zdaję sobie sprawę z tego, że o służbach pomocy społecznej i o policji nasze społeczeństwo ma różne opinie, ale musimy być świadomi, że być może nawet życie małego dziecka jest także od nas zależne. Warto też rozpowszechniać informacje na temat okien życia i brać udział w różnych akcjach społecznych, ponieważ właśnie one często sięgają dzieci, które zostały skrzywdzone. Na co dzień bądźmy uśmiechnięci i życzliwi wobec siebie, a szczególnie wobec tych najmniejszych!

Jak już minie mi złość na to wszystko, napiszę post o sprawcach przemocy. Być może będzie mi, a być może nie tylko mi, łatwiej zobaczyć w nich człowieczeństwo.

KC_IMG_5388Za www.doula.org.pl: „kobiety, które otrzymały ciągłe wsparcie, miały większe szanse na fizjologiczny poród, bez konieczności cięcia cesarskiego, użycia vacuum czy kleszczy. W dodatku rodzące z tej grupy rzadziej korzystały ze znieczulania lekami, częściej były zadowolone i miały nieco krótsze porody. Ich dzieci miały większe szanse na wyższą punktację w skali Apgar (po 5 minutach). Nie stwierdzono żadnych efektów negatywnych.“

Będąc w ciąży, nie sądziłam, że zarówno sam poród, jak i pierwsze chwile po porodzie są tak trudne. Byłam przygotowana do wykonania zadania: urodzić dziecko. Niestety to zadanie mnie przerosło… Urodziłam naturalnie moją córeczkę, ale wiązało się to z ogromnym wysiłkiem, stresem i bólem. Podobne przeżycia towarzyszyły mi w pierwszych dniach po porodzie. Nagle dostałam do rąk małą istotę, za którą byłam całkowicie odpowiedzialna. Położne mówią: „matka nie zrobi krzywdy swojemu dziecku”. No tak, ale czy dobrze, że tyle je, że tyle śpi, że robi taką kupę? Mnóstwo pytań i ogromne zmęczenie. Nie wyobrażam sobie, żeby w tamtych chwilach nie było przy mnie bliskich mi osób.

Motywowana własną historią, postanowiłam przeprowadzić rozmowę z doulą – osobą, kobietą, która wspiera emocjonalnie, organizacyjnie i informacyjnie przyszłe i młode mamy. Czy chcę zachęcić Was do skorzystania z pomocy takiej osoby? Chcę pokazać Wam, że istnieje skuteczne i dostępne źródło pomocy. A być może, gdy trochę bliżej poznacie charakter pracy douli, podjęcie decyzji o współpracy będzie Wam bliższe.

Rozmowę przeprowadziłam z Agnieszką Irzykowską, fizjoterapeutką dziecięcą w Punkcie Konsultacyjno – Diagnostycznym dla Rodzin i Dzieci z FAS w Gdyni, oraz instruktorką w szkole rodzenia Och Mamo, gdzie prowadzi zajęcia dla rodziców na temat pielęgnacji stymulującej rozwój „małego człowieka”, zajęcia dla kobiet – „jak wrócić do formy po porodzie?” oraz zajęcia dotyczące przeciwdziałania nietrzymaniu moczu przez cały okres życia kobiety. Prywatnie mamą 6-letniej Julii.

TrzyRazyPe: Myślę, że coraz więcej kobiet decyduje się zostać doulą, a co Ciebie skłoniło do pracy w takim charakterze?

Agnieszka Irzykowska: Do pracy w charakterze douli skłoniły mnie pozytywne doświadczenia z mojego porodu. Rodziłam w towarzystwie koleżanki, która była dla mnie ogromnym wsparciem i dzięki której swój poród wspominam jako wspaniałe wydarzenie. Ponieważ z wykształcenia jestem fizjoterapeutą, a specjalizuję się w terapii dzieci i kobiet w ciąży, oczywistym było dla mnie holistyczne podejście, praca douli stanowi idealne połączenie.

TrzyRazyPe: Jak jest dzisiaj? Jak oceniasz stan wiedzy kobiet o możliwości skorzystania z pomocy douli?

Agnieszka Irzykowska: Świadomość kobiet odnośnie pracy douli jest coraz większa, przyczyniają się do tego głownie media, prasa, internet, a także liczne akcje Stowarzyszenia Doula w Polsce i inicjatywy osób zaangażowanych w temat.

TrzyRazyPe: Jak postrzegasz podejście kobiet do tego typu pomocy?

Agnieszka Irzykowska: Osobiście spotkałam się z samymi pozytywnymi opiniami na temat pracy douli, ale oczywiście może być to moja subiektywna ocena J

TrzyRazyPe: Komu i w jakim momencie jest najbardziej potrzebna Twoja pomoc?

Agnieszka Irzykowska: Moim celem jest zapewnienie najbardziej odpowiedniego wsparcia rodzicom w czasie oczekiwania na dziecko, porodu i po porodzie.

TrzyRazyPe: Co się wtedy dzieje, jakie są Twoje obserwacje?

Agnieszka Irzykowska: Narodziny są momentem gdy wszystko w ich życiu się zmienia, często są zmęczeni i czują się zagubieni w nowych obowiązkach. Czasem kobiety decydują się na współpracę ze mną, ponieważ nie chcą lub nie mogą rodzić z partnerem. Czasem ze względu na pojawiające się obawy przed pierwszym porodem lub nieprzyjemne doświadczenia z poprzednich. Motywacje są naprawdę różne tak jak różne są potrzeby każdej z kobiet.

TrzyRazyPe: Jaka jest rzeczywiście Twoja rola? Na co może liczyć rodzina?

Agnieszka Irzykowska: Spotykam się z rodzicami jeszcze w czasie ciąży, dzięki temu poznajemy się, rozmawiamy o oczekiwaniach dotyczących zakresu naszej współpracy, tak naprawdę to oni wyznaczają ramy mojej pracy. Moją rolą jest podążanie za kobietą, stałe zapewnianie wsparcia emocjonalnego i fizycznego podczas porodu, pomagam kobiecie radzić sobie ze skurczami, łagodzić ból porodowy, dobrać odpowiednią pozycję, w chwilach zwątpienia dodaję otuchy. Zajmuje się również osobą bliską, która towarzyszy rodzącej, ułatwiam jej udział w porodzie w sposób, na jaki jest ona gotowa. W pierwszych dniach po porodzie wspieram w „oswajaniu” nowej rzeczywistości, służę radą w kwestiach laktacji, pielęgnacji i prawidłowego rozwoju małego człowieka.

TrzyRazyPe: Co najbardziej lubisz w swojej pracy, a co jest dla Ciebie najtrudniejsze (być może właśnie to lubisz najbardziej)?

Agnieszka Irzykowska: Moja praca jest moją pasją. Wymaga ode mnie bardzo dużej elastyczności, pozwala się rozwijać i podnosić kwalifikacje, a wszystko dlatego że każda poznana rodzina jest inna, każdy poród jest inny. Dzięki temu praca jest fascynująca, a każde pozytywne wspomnienie z porodu dla kobiety, daje mi osobiście ogromną satysfakcję.

TrzyRazyPe: Co możesz poradzić przyszłym mamom, aby czas ciąży, porodu i wczesnego macierzyństwa był czasem jak największego spokoju i jak najmniejszego lęku.

Agnieszka Irzykowska: Wszystkim przyszłym i młodym mamom życzę aby uwierzyły we własne możliwości, w ich wewnętrzną siłę i intuicję.

TrzyRazyPe: Gdzie szukać pomocy douli?

Agnieszka Irzykowska: Najlepiej szukać douli poprzez stronę Stowarzyszenie Douli w Polsce. Są tam doule z odpowiednim doświadczeniem i odpowiednio wykwalifikowane.

TrzyRazyPe: Dziękuję Ci za poświęcony czas.

Agnieszka Irzykowska: Dziękuję.

Podsumowując powyższą rozmowę, nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że doula musi być obecna przy porodzie i w trakcie pierwszych dni po nim. Doula ma być odpowiedzią na Wasze potrzeby, ma być wsparciem zarówno tym emocjonalnym, jak i informacyjnym. Jeśli potrzebujesz osoby, która nie tylko potrzyma Cię za rękę, ale także podpowie, m.in. jak pielęgnować maleństwo i jak zadbać o siebie po porodzie, to skorzystaj z takiej pomocy. Natomiast, jeśli uważasz, że Twój partner, mama, czy inna bliska Ci osoba zapewni ci wystarczające wsparcie, to ok. Zostań przy swojej potrzebie. Jedno jest pewne, nie zostawaj sama.