Rodzicielstwo bliskości. Co to takiego? Skąd się wzięło? I dlaczego jest ważne dla Twojego dziecka?

Rodzicielstwo bliskości jest tematem bardzo obszernym. Dotyczy rożnych sfer funkcjonowania dziecka i rodziny. Uważam, że jego wartość jest tak ogromna, że nie można o niej nie mówić i nie uczyć się. Nie wiem, czy słowo uczyć jest tu odpowiednie, bo przecież rodzicielstwo bliskości to intuicja, podążanie za swoimi potrzebami i potrzebami dziecka… Ale myślę, że opieka nad dzieckiem, szczególnie tym małym, to właśnie ciągłe uczenie się siebie nawzajem.

Daleko mi do idealnej mamy, zresztą, nie ma idealnych mam, ale staram się opiekować, moją córeczką najlepiej, jak potrafię. Wierzę w rodzicielstwo bliskości, wierzę w matczyny rozsądek i i intuicję, wierzę, że zapewnienie dziecku potrzeby bezpieczeństwa i bliskości są podstawą do budowania pozytywnych relacji w przyszłości i do rozwoju. Staram sę praktykować rodzicielstwo bliskości. Dlatego też chcę poświęcić tej perspektywie opieki nad dzieckiem więcej miejsca i zachęcić wszystkich rodziców do bycia przede wszystkim kochającym rodzicem!

Mam nadzieje, ze mój cykl tekstów opisujących rodzicielstwo bliskości pozwoli Wam je lepiej poznać, ale przede wszystkim lepiej poznać swoje dziecko! A być może przekonacie się, że nie opisuję tu żadnych odkrywczych rzeczy i wręcz będziecie źli, że poświęciliście czas na przeczytanie potencjalnie ciekawego wpisu, a tu wszystko znane… to dobrze! Gratuluję, możecie być z siebie dumni! Może podzielicie się z nami Waszymi obserwacjami?

Rodzicielstwo bliskości to sposób opieki nad dzieckiem w oparciu z jednej strony o własną intuicję, a z drugiej o potrzeby dziecka. Czy dziecko, które ma czystą pieluszkę, jest najedzone, które jest wolne od kolek jest szczęśliwe? Nie, to jest stanowczo za mało, aby maluszek mógł czuć się w pełni dobrze. W pierwszych miesiącach życia dziecko przede wszystkim chce czuć się bezpiecznie, chce czuć bliskość i miłość najbliższej sobie osoby (zazwyczaj jest to mama, lecz może to być także inny stały opiekun), chce być częścią rodziny. Niemowlę potrzebuje czuć obecność mamy, pragnie słyszeć jej głos, odczuwać jej dotyk, czuć zapach. Spróbujecie wyobrazić sobie małego człowieka, małego jaskiniowca samego w ciemnej, zimnej, nieznanej mu jaskini. Jest przerażony, boi się, jest samotny, jest mu zimno. Co robi? Woła o pomoc – płacze, bo tylko zna taki sposób sygnalizowania swoich potrzeb. Nie płacze? Być może już nauczył się, że wołanie o pomoc nie przynosi skutku, że i tak nikt nie przyjdzie mu z pomocą, więc po co płakać? Podobnie mogą czuć się dzieci, które nie są odpowiednio często tulone, całowane, które zbyt rzadko słyszą głos mamy, czują jej zapach, które zaraz po przybyciu do nowego, nieznanego miejsca, jakim jest dom, są kładzione i pozostawiane same w łóżeczku w oddzielnym pokoju, albo takie które „mają się wypłakać”, żeby na przykład rozwinęły im się lepiej płuca, albo, żeby nauczyły się same wyciszać… Oczywistym jest, że każde dziecko ma inny temperament. Niektóre dzieci chcą być kołysane do snu, a inne nie, niektóre chcą ssać pierś 8 razy na dobę, a inne aż 15. Każde jednak dziecko chce być blisko mamy, nawiązywać z nią kontakt fizyczny i emocjonalny.

Często słyszałam słowa: „nie noś tak, bo rozpieścisz”, „niech więcej zajmuje się sama sobą, bo później nie będziesz mogła niczego zrobić”. Nic bardziej mylnego. Tak małego dziecka nie można rozpieścić. Według H. Karpa („Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy”), pierwsze trzy miesiące życia, to tzw. czwarty trymestr, kiedy niemowlę potrzebuje bodźców i takiego środowiska, które towarzyszyło mu przez ostanie 9 miesięcy. Chce być noszone? Chce pobyć dłużej przy piersi? Chce spać tylko przy Tobie? Zrób to! Przecież w Twoim brzuchu było wręcz z Tobą połączone, usypiało wraz z rytmem bicia Twojego serca i rytmem Twoich kroków oraz jadło kiedy potrzebowało. Ja, jako świeżutka mama bałam się tego, że zasypianie mojej córki na rękach będzie nieodłącznym, niezbyt pożądanym elementem naszych przyszłych wieczorów. Bałam się także, że trudno będzie nam przełożyć Polcię do łóżeczka z naszego łóżka. Moje obawy pozostały tylko obawami. Kiedy Polcia skończyła 3 miesiące, zaczęła dosyć ładnie zasypiać, leżąc, słuchając śpiewanych przez nas kołysanek. Gdy miała 4,5 miesiąca zaczęła spać w łóżeczku obok naszego łóżka. Była jedynie zdziwiona tym faktem. Dzisiaj wiem, że moje obawy miały także swoje źródło w czytanych przeze mnie różnorodnych poradach dotyczących opieki nad niemowlęciem, a ja zbyt sztywno starałam się ich przestrzegać. Na szczęście nie trwało to długo, ocknęłam się i w większym stopniu zawierzyłam swojej intuicji, instynktowi macierzyńskiemu. Nie jest tak, że całkowicie odcięłam się od wiedzy, którą zdobywałam i zdobywam nadal, lecz obecnie staram się odnosić do wszelkich rad z większym dystansem. Uczę się tego nadal… Uważam, że pewne ramy należy znać, ale równocześnie warto pamiętać, że nie ma jasnych, sztywnych, takich samych zasad dotyczących funkcjonowania wszystkich dzieci. Każde dziecko jest inne, każde ma swój indywidulany rytm. To przede wszystkim na takim przekonaniu powinniśmy opierać naszą opiekę. Mama wie lepiej! Nie bójmy się zawierzyć naszej intuicji.

Rodzicielstwo bliskości jest praktyką stosowaną od wieków. To dzięki niemu przetrwał nasz gatunek. Od dawien dawna matki noszą dzieci przy sobie i karmią piersią, zapewniając tym samym swoim dzieciom poczucie bezpieczeństwa i bliskości. W ostatnich latach okres okołoporodowy i okres wczesnego macierzyństwa został „sformalizowany”, bardzo „umedyczniony”, została mu odebrana pewna naturalność. W pewnym czasie uczeni doszli do wniosku, że mleko sztuczne jest treściwsze od kobiecego, że nie należy karmić na żądanie, ponieważ przekarmia się dziecko, że dziecko od początku jego życia należy uczyć samodzielności. Dzisiaj te poglądy ulegają zmianie i powraca się do rodzicielstwa bliskości, bo jest to lepsze dla dziecka i dla mamy. Tylko dziecko, które czuje się bezpiecznie, które nie musiało „poszukiwać” mamy będzie potrafiło odważnie i spokojnie eksplorować świat oraz uczyć się nowych umiejętności. Uczenie dziecka samodzielności zbyt wcześnie powoduje wręcz bezradność. Dziecko nie jest jeszcze gotowe na bycie samowystarczalnym, a jest to od niego wymagane. Nie czerpie więc satysfakcji i przyjemności ze zdobywania nowych umiejętności, lecz traktuje to jako wypełnianie obowiązku. Karmienie piersią, poza tym, że wyróżnia się ważnymi walorami żywieniowymi, pozwala nawiązywać więź matką. Maluch odczuwa obecność mamy wszystkimi zmysłami. Muszę przyznać, że jestem bardzo zadowolona, że nadal karmię piersią moją córeczkę i nie zamierzam jak na razie tego zmieniać.

Rodzicielstwo bliskości nie wymaga od młodej mamy pełnienia roli „Matki Polki”. Wręcz przeciwnie zakłada, że szczęście mamy jest niezbędne do szczęścia dziecka. Dziecko nie ma być przeszkodą, lecz ma być członkiem systemu rodzinnego, którego potrzeby są tak samo ważne jako potrzeby mamy, taty, siostry, czy brata.

Tak, jak już napisałam wcześniej, rodzicielstwo bliskości ma na celu zaspokojenie podstawowych potrzeb dziecka, jak potrzeba bezpieczeństwa, miłości, bliskości, przynależności, aby w późniejszym czasie dziecko samo mogło realizować potrzebę rozwoju. Dzieci wychowywane w duchu rodzicielstwa bliskości rozwijają się dynamicznej zarówno intelektualnie, jak i emocjonalnie. W przyszłości są zdolne do tworzenia relacji opartych na miłości i szacunku do drugiego człowieka. Pierwsze lata życia dziecka i rodzaj więzi z opiekunem (najczęściej z mamą) są predyktorem jakości relacji w życiu dorosłym. Każdy z nas chce przecież kochać i być kochanym!!!

Na podstawie:

  1. N. i K. Minge „Rodzicielstwo bliskości”, Samo Sedno, Warszawa 2013
  2. H. Karp „Najszczęśliwsze niemowlę w okolicy”, Mamania, Warszawa 2013

[fb_button]

Być może zainteresują Ciebie również poniższe wpisy:
9 komentarzy:
  1. Kasia
    Kasia says:

    rewelacyjny wpis. zgadzam się w zupełnosci! nosiłam tuliłam i jedną i drugą. na zdania i to czasami od obcych mi osób! – a czemu tak ciągle nosisz i tulisz? potem tylko bedzie chciało by na rękach. – odpowiadałam: ” miłością nie mozna zepsuć dziecka”. i nigdy jak płakały nie zostawiałam ich – od razu je brałam na ręce.

    Odpowiedz
    • Patrycja Stępniewska
      Patrycja Stępniewska says:

      Pięknie odpowiadałaś 🙂 Też tak słyszałam…. Samodzielność takiego maleństwa? Niedorzeczne! Przecież to właśnie te tulone i obdarowywane miłością dzieci stają się samodzielnymi i pewnymi siebie ludźmi. Pozdrawiam

      Odpowiedz
  2. MAMA
    MAMA says:

    KOCHAM-rozpieszczam, ale tak zdrowo 🙂 noszę, przytulam, kołyszę do snu. Od tego głównie jestem, po to zostałam mamą, żeby mój synek czuł się przy mnie najlepiej i żeby wiedział, bez względu na to ile ma lat, kiedy będzie mu źle, mama i tata zawsze go przytulą, powiedzą coś co ich ukoi. Nie wyobrażam sobie nie reagować kiedy dziecko płacze. Przecież zwłaszcza dla niemowlaka wszystko jest nowe, róbmy więc najwięcej rzeczy, które sprawią, że nasze dziecko nie będzie się bało poznawać świat 🙂 i przytulajmy często…zapłaczemy za tymi malutkimi łapkami szybciej niż nam się wydaje…

    Odpowiedz
    • Patrycja Stępniewska
      Patrycja Stępniewska says:

      Prawda. Czas tak szybko leci. Warto się cieszyć każdą chwilą, doceniać ją i budować miłość w naszych dzieciach i nas samych 🙂

      Odpowiedz
  3. Justyna
    Justyna says:

    Wszystko fajnie w teorii… nie jestem zwolennikiem wypłakiwania się, absolutnie… ale czasem się nie da od razu przybiec utulić, choć bardzo bym chciała… chyba, że ktoś mi da jakąś złotą radę 🙂 jest 1.5 roku różnicy między moimi dziećmi. Starszej niespełna 2latce nie jestem w stanie wytłumaczyć, że teraz muszę iść utulić brata bo tego potrzebuje, akurat kiedy np.tulę ją… bo czeka mnie wtedy wybuch histerii, a jak wiadomo 2 latki są uparte i szybko nie przestaną płakać… albo prozaiczna sytuacja podczas obiadu. Mlodszy się budzi i zaczyna płakać. Nie mogę przerwac obiadu bo już nie będzie do czego wracać. Obiad nie zostanie zjedzony wcale mimo że brzuszek pusty, nie bo nie… wiec jestem zmuszona pozostawić na parę ładnych minut tego płaczącego biedaka… czy to znaczy, że moje dziecko sobie nie poradzi w przyszlości, że tak bardzo je krzywdzę???

    Odpowiedz
    • Patrycja Stępniewska
      Patrycja Stępniewska says:

      Teoria jest zawsze piękna, a życie weryfikuje jej założenia. Myślę, że każda teoria wymaga kontekstu, a miłość rodzica nie może być krzywdząca 🙂

      Odpowiedz

Trackbacks & Pingbacks

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *