Melduję wykonanie zadania: jestem rodzicem, wyhodowałem dziecko

Obserwując dzisiejsze rodzicielstwo, często odnoszę wrażenie, że staje się ono kolejnym zadaniem wśród wielu innych, które trzeba zaplanować i wykonać krok po kroku jak najlepiej. Rodzicielstwo można porównać do zdobycia wykształcenia, czy osiągnięcia kolejnego szczebla kariery zawodowej, a dziecko do produktu końcowego całego tego procesu, który włada co najmniej 3 językami, ma prestiżowy zawód i zarabia dużo więcej niż przeciętna krajowa.

Wracając z pracy, mój mąż przyniósł ulotkę prywatnego przedszkola, którą znalazł w skrzynce. To, co było na niej napisane, czyli oferta tej placówki wydaje mi się być obrazem dzisiejszego stylu wychowania dziecka. Przedszkole oferuje: rytmikę, zajęcia muzyczne, zajęcia korekcyjne, język angielski, język niemiecki, taniec towarzyski, zajęcia plastyczne, zajęcia z psychologiem, religia, wyjścia teatralne, koncerty, zabawy logopedyczne, robotyka. Dużo, prawda? Z jednej strony jest bardzo pozytywne to, że dzieci mają zorganizowany różnorodnie czas, ale z drugiej zadaję nasuwa się pytanie, kiedy mają chwilę na to, włączając w to wszystko jeszcze czas odpoczynku i posiłków, na rozmowę, na wspólną, przez siebie wymyśloną zabawę, na kreatywność, na interakcję nie ograniczoną żadnymi normami?

Projekt dziecko
Wychowanie (a w sumie wyhodowanie) dziecka coraz częściej staje się bardziej zadaniowe niż emocjonalne. Nie uważam, że jest to skrajnie złe, bo przecież według pewnych zasad warto działać, ale dzisiaj przybiera to postać niemalże monstrualną. Rodzice, prawdopodobnie realizując własne niespełnione cele, angażują dziecko w szereg różnorodnych czynności: posyłają na kursy językowe, taneczne, sportowe i wiele innych, odbierając w ten sposób dziecku prawdziwe dzieciństwo i zamykając na swobodę, kreatywność, na umiejętność podejmowania własnych decyzji i samodzielność. W większości przypadków rzeczywiście chcą dobra dziecka, bo przecież obecne czasy są wymagające, lecz robią to bardzo bezkrytycznie, odcięci od własnych przeżyć, a co za tym idzie, odcięci od prawdziwych potrzeb dziecka.

Syndrom dziecka zarządzanego
Dzieciństwo powinno być czasem wolności, swobody i poznawania. Nie mam tu na myśli braku jakichkolwiek granic, ponieważ granice dają poczucie bezpieczeństwa. Jednak dzieciństwo jest także czasem, w którym nuda jest bardzo ważna, ponieważ rozbudza kreatywność i ciekawość dziecka, jednym słowem, paradoksalnie rozwija. Dzieci, które same mogą decydować z kim, jak i gdzie chcą być, rozwijają w sobie także umiejętność podejmowania decyzji, samokontroli i przejmowania odpowiedzialności za własne czyny. Natomiast te dzieci, które mają wypełniony grafik i działają zgodnie z nim, mogą mieć trudności w dorosłym życiu z samodzielnością. Owszem władają 3 językami, są bardzo dobrymi uczniami, a w dodatku uprawiają różne sporty, ale nie są pewne swoich decyzji, są zamknięte w sobie, mogą mieć trudność z rozpoznawaniem i okazywaniem własnych emocji, bo przecież nigdy nie było na nie czasu, a rodzice decydowali o tym, co jest najlepsze i najbardziej potrzebne.

Prawdą jest, że dzisiejszy świat po trochu zwariował. Wymaga od nas osiągania coraz trudniejszych celów, często ponad nasze siły. Porównuje i wzmaga rywalizację. Czy jednak musimy być całkowicie temu podporządkowani? Warto przystanąć, zastanowić się przez chwilę, czego potrzebuje moje dziecko. Dzieciństwo mija bardzo szybko i jest jedynym tak pięknym i beztroskim okresem w życiu. Nie warto więc pozbawiać dzieci ich przywilejów nudy, swobodnej zabawy, naturalnej aktywności, prawdziwych, dziecięcych emocji i wyboru. Prawdziwego szczęścia nie zdobędzie się odznaczając kolejne zrealizowane zadania na liście. Można je osiągnąć tylko na drodze swojego, indywidualnego rozwoju i dzięki szczerym relacjom z innymi ludźmi.
Bycie z dzieckiem polegające głównie na „dbaniu” o jego rozwój jest poza tym wypełnione frustracją i stresem obu stron. Dziecka w związku z tym, że musi spełnić oczekiwania rodzica, a rodzica w związku z tym, że chce, aby jego dziecko realizowało zadania na jak najwyższym poziomie, co najczęściej oczywiście kończy się fiaskiem.

Na podstawie:

http://dzieci.pl/kat,1024263,title,Syndrom-dziecka-zarzadzanego,wid,17774573,wiadomosc.html?smgputicaid=6156ed

[fb_button]

Być może zainteresują Ciebie również poniższe wpisy:
5 komentarzy:
  1. MaaMaa BaalBinkaa
    MaaMaa BaalBinkaa says:

    Czasami cieszę się, że mieszkamy w małym miasteczku. Tutaj nie ma takiego parcia na tysiąc zajęć dodatkowych, a mimo tego jest w cym wybierać. Mam nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mi do głowy planowanie Filipowi całego dnia bez pozostawienia mu czasu na jego własne zainteresowania i czas wolny.

    Odpowiedz
    • Patrycja Stępniewska
      Patrycja Stępniewska says:

      Rzeczywiście, po tym względem macie szczęście, że mieszkacie w niewielkim miasteczku. W większych miastach żyje się niestety szybko zbyt szybko, a konkurencja na rynku sięga coraz to wyższych szczebli. Łatwo zatracić sens…

      Odpowiedz
  2. asia/wkawiarence.pl
    asia/wkawiarence.pl says:

    bo prawda jest, że dzisiejszy świat tak trochę zwariował, dlatego tak ważnym celem dla nas, tak istotnym jest niezagubienie się w tym wszystkim i odnalezienie tego co najważniejsze i tylko dla nas

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *