Blog osobisty? Czy wypada?

Spacery z Polcią i innymi mamami – koleżankami są czasem wielu dyskusji na różne tematy, lecz oczywiście wiodącym są nasze pociechy. We wczorajszym spacerze nie towarzyszyła nam (mi i Polci) żadna inna mama – koleżanka. Pewnie maluchy miały czas obiadku, zmiany pieluchy, albo po prostu wyspały się na tyle, że mamy mogły spokojnie wrócić do domu. Muszę przyznać, że te spacery w pojedynkę też lubię. Mogę wtedy posłuchać radia w słuchawkach, spokojnie porozmawiać z mamą przez telefon lub porozmyślać o tym, co Polcia zje na obiadek, o której wypadnie Jej kolejna drzemka, albo jakie cele chcę jeszcze osiągnąć w swoim życiu i życiu swojej rodziny. We wczorajszym spacerze towarzyszyło mi radio. I tu szczególnie jeden news wywołał plątaninę myśli. Jeden z dziennikarzy, prezenterów mówił o nagrodach przyznawanych dla artystów przez RMF Classic i Twój Styl. I tak wyróżniony został np. Tomasz Kot za rolę w filmie „Bogowie”, film „Ida” i… Małgorzata Kożuchowska za… za to, że nie dzieliła się mediami tematem swojego macierzyństwa. Zdziwiłam się… i zaraz pomyślałam o tym, co ja właśnie zamierzam robić, a więc dokumentować życie prywatne swoje i swojej rodziny we wszechobecnym Internecie. Czy robię dobrze? Muszę przyznać, że taka wątpliwość towarzyszyła mi także wcześniej: czy nie naginam granic prywatności swojej rodziny, swojego dziecka, czy to, co robię jest po prostu bezpieczne? Te pytania były dla mnie tym bardziej ważne, że byłam osobą, która raczej opowieści o swoim życiu rodzinnym, o wartościach, o towarzyszących trudnościach zostawiała dla grona najbliższych. Ponad to nigdy nie byłam na czasie z internetowymi platformami społecznościowymi. Wiem też, że w gronie zawodowym nie wszyscy będą przychylni mojej blogerskiej działalności. Ja sama rozważałam o wpływie mojego pomysłu na pracę zawodową i relacje z pacjentami. Wiele, wiele czasu poświęciłam na rozmyślania o tych kwestiach. Moim powiernikiem był mój mąż. Oboje dyskutowaliśmy argumenty za i przeciw. No i jak to w życiu bywa nie uzyskaliśmy jasnej odpowiedzi. Najważniejszymi wnioskami były jednak te o robieniu tego, co jest ważne, nie tylko dla samego piszącego, ale także dla jego czytelników. Nie wiem, czy słowo MISJA jest tu dobrym określeniem… Chodzi o pewną użyteczność. Użyteczność dla każdego, dla kogo może być potencjalnie użyteczne. Dla autora tekstów może być użyteczne, bo sprawia mu przyjemność, radość, robi to, co lubi, skłania do refleksji i być może podnosi jego samoocenę. Dla czytelnika może być użyteczne, bo pomaga rozwiać wątpliwości, zmniejsza poziom lęku, stresu, pokazuje nowe perspektywy, skłania do refleksji, wzbudza zainteresowanie. Chcę, żeby mój blog był użyteczny! Myślę, że będzie użyteczny, gdy będzie wiarygodny. A będzie wiarygodny, kiedy będę istniejącą postacią w prawdziwym życiu. Wyżej postawione pytania nadal we mnie pozostają… I dobrze… Wraz z moim zdrowym rozsądkiem będą mi strażnikiem w uwiarygodnianiu siebie i swoich tekstów w odpowiednich granicach. Prywatność jest w cenie… Tak też słyszałam. Owszem, ale mądre spożytkowanie swojej prywatności może być jeszcze cenniejsze! Tak myślę…

[fb_button]

Być może zainteresują Ciebie również poniższe wpisy:
1 komentuj

Dodaj komentarz

Chcesz się przyłączyć do dyskusji?
Feel free to contribute!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *